Porównanie życia do drogi nie jest specjalnie odkrywcze, ale wydaje się jakoś samo nasuwać w czasie wakacyjnym, kiedy więcej podróżujemy i częściej zdarza nam się pakować walizki. Przypomniała mi też o tym ostatnio Maryja. W parafii moich Rodziców na placu przed kościołem stoi figurka Matki Bożej udającej się z Nazaretu w góry do Elżbiety. Rzeźba przedstawia ją w zupełnie nietypowej pozycji, bo biegnącej. Postanowiłam więc spisać kilka wskazówek na naszą życiową wędrówkę. Nie dlatego, że już tę drogę przeszłam i dzielę się swoją mądrością, ale dlatego, że sama jestem na zakręcie i mi samej są dzisiaj bardzo potrzebne.
W naszej życiowej pielgrzymce ważne jest oczywiście to jaką ścieżkę obierzemy. Warto zatroszczyć się o mapę i kompas, a na trudniejszy czas też przewodnika, który oceni z innej perspektywy jakie zagrożenia i szanse niosą ze sobą kolejne nasze zakręty. Nie ma co jednak kurczowo trzymać się wyznaczonego wcześniej szlaku, bo to odbiera radość życia i spontaniczność, a lęk przed pomyłką rodzi frustrację starszego syna, który co prawda nigdy nie przekroczył żadnej zasady, ale za to całkowicie stracił z oczu to, co ważne. Oczywiście pewne skrzyżowania są ważniejsze od innych, a niektórych dróg już nie da się zawrócić, ale dla Pana Boga nie ma murów, których nie dałoby się przejść i rzek, których nie dałoby się przepłynąć. Mogą nas też nachodzić wątpliwości czy przypadkiem gdzieś po drodze nie zgubiliśmy szlaku. Szczególnie jeśli ścieżka zaczyna być wąska i kręta, możemy żałować, że nie poszliśmy za tłumem szeroką autostradą, ale przecież w głębi serca będziemy wiedzieć, że to by się ostatecznie źle skończyło. Jeśli nie wiemy gdzie dalej iść, warto wtedy wrócić do ostatniego widzianego drogowskazu.
1. Nie bój się podejmować decyzji i ruszać w nieznane.
2. Kiedy nie wiesz co robić, trzymaj się tego, co usłyszałeś od Boga w ostatnim czasie pocieszenia.
3. Rozmawiaj z Jezusem o swoich wątpliwościach.
Każdy z nas w życiu dźwiga jakieś nieuniknione cierpienia. Chyba najgorszym co może spotkać nas na szlaku, to porównywanie się z tymi, którzy idą obok nas. Widząc kogoś z leciutkim bagażem, biegnącego w skowronkach naprzód, możemy zamknąć się w zazdrości i karmić się złudzeniem, że gdyby tylko nam ktoś odjął ciężaru, to wszystko by się pięknie ułożyło. Patrząc z kolei na kogoś, kogo ciężar przygniata do ziemi, możemy wpaść w poczucie winy, bo przecież jednak ten nasz plecak to nic w porównaniu z tym, co innym przychodzi dźwigać. W obu przypadkach odbieramy sobie szansę na to, by zachwycić się zapachem sosen, śpiewem kosa i widokiem zapierającym dech w piersiach.
4. Dźwigaj z godnością to, co w danym momencie niesiesz, pamiętając że Bóg zatroszczy się o Twoje siły.
5. Chłoń codziennie nawet najdrobniejsze oznaki życia na szlaku.
6. Nie oglądaj się na innych, chyba, że chcesz im towarzyszyć w ich drodze.
Są jednak takie bagaże, które zależą od nas samych. Każdy kto wybierał się na dłuższą wyprawę z plecakiem wie, że najlepiej zabrać ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zauważam, że z wiekiem coraz trudniej spakować się w małą walizkę, bo coraz więcej wydaje się być potrzebne i coraz bardziej przyzwyczajamy się do wygody. W życiu jeszcze trudniej pozbyć się zbędnego balastu, bo na pierwszy rzut oka go nie widać, ale może nam ciążyć dużo bardziej niż sobie wyobrażamy. Czasami warto się zatrzymać i zrobić remanent: pozamykać jakieś rozdziały, oddać rzeczy z szafy, zostawić stare schematy.
7. Nie gromadź rzeczy, wrażeń i ludzi. Zadbaj o lekkość.
8. Zostaw na postoju zbędne sentymenty. Ruszaj śmiało do przodu.
Oczywiście podczas wędrówki najważniejsze jest stawianie kolejnych kroków, ale jeśli nie będziemy pamiętać o postojach, to nogi ostatecznie odmówią nam posłuszeństwa, a droga stanie się nieznośna. Lęk o to, że ktoś nas wyprzedzi i śrubowanie swojego tempa może pozbawić nas całej radości życia. A przecież tak naprawdę nigdzie nie powinno nam się spieszyć. Bez względu na wszystko codziennie zbliżamy się do naszego najważniejszego celu – wieczności. Tam czeka na nas cierpliwie dobry Bóg i nieustannie przypomina, że na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli jeszcze nie jest, to znaczy, że to nie koniec.
9. Pozawalaj sobie na odpoczynek, by droga była radością.
10. Nie trać z oczu celu.
Dzisiaj zaczynam swoje rekolekcje. To jeden z najpiękniejszych corocznych postojów na trasie do wieczności. Trochę przedsmak Nieba 😊 Obiecuję i o Was pamiętać!
Bardzo Ci dziękuję za wspomnienie o bracie, ” syna marnotrawnego”. Mam takie wrażenie, że poświęca się jemu zbyt mało czasu a szkoda bo to postawa którą często przyjmujemy. Stajemy się bardzo poprawni ale zgozchniali, zazdrośni, bez poltu i odwagi.
Skoro tak się cieszysz na to odosobnienie, to życzę Ci wszystkiego co Cię karmi i wspiera no i podjęcia najlepszych decyzji.