Blog Ewy Bartosiewicz

Miesiąc: wrzesień 2021

Święty Michale Archaniele

 

Dziś szczególny dla mnie dzień wspomnienia Archaniołów, którzy prowadzą mnie w różnych ważnych momentach. Dzielę się z Wami po raz kolejny modlitwą, którą kiedyś napisałam, nie mogąc odnaleźć się w tej tradycyjnej. Niech Aniołowie Was dziś strzegą szczególnie! 🙂 

Apostoł z przeszłością

Dzisiaj świętujemy apostoła Mateusza. Muszę przyznać, że jest to moja ulubiona postać z serialu The Chosen z różnych względów (już bardzo niedługo więcej o tym będziecie mogli usłyszeć 🙂 ), ale chyba najważniejszym jest dla mnie to, że zaczęłam z dużo większym realizmem patrzeć na tego właśnie apostoła. Dobrze wiedziałam, że Mateusz był celnikiem i że wcale nie oznacza to zatrzymywania na granicy ludzi, którzy powinni zapłacić cło, ale to, że pracował dla okupanta, pobierając wysokie podatki od swoich żydowskich braci. Wiedziałam też, że poborcy podatkowi często dyktowali dużo wyższe stawki niż żądali rzymianie, by wzbogacać się kosztem ubogich. Wydawało mi się jednak, że w momencie kiedy Jezus powiedział „Pójdź za Mną”, a on wstał i poszedł za Nim, cała rzeczywistość odmieniła się bezpowrotnie i Mateusz stał się kochanym przez wszystkich przyjacielem… tak przecież być nie mogło!

Często zastanawiamy się nad tym czy Mateusz był godny tego, by Jezus na niego spojrzał; pytamy jak to możliwe, by ktoś tak bogaty szybko zdecydował się zmienić całe swoje życie. Chyba jednak rzadko zdajemy sobie sprawę z tego jak wielki żal musieli mieć żydzi wobec Mateusza za ogromną zdradę jakiej się dopuścił, kolaborując z okupantem i jak ciężko było mu to wybaczyć. Apostołowie z pewnością nie raz wypominali Mateuszowi jego przeszłość!

Każdy z nas popełnił w życiu błędy, które po latach stają się ogromnym ciężarem. Czasami wypominają nam je wprost inni, a czasem tak bardzo nie umiemy wybaczyć sobie, że mimo wielokrotnego oddawania tego Bogu na spowiedzi, nie potrafimy zamknąć jakiegoś rozdziału. Myślę, że dzisiaj świętując razem z Mateuszem możemy prosić go o wstawiennictwo w tej szczególnej sprawie – by nasza przeszłość nie przesłoniła nam teraźniejszości. Bóg zawsze widzi nas tu i teraz. Obyśmy z odwagą potrafili budować to, co Boże, pamiętając, że nasza historia (jakakolwiek by nie była) ukształtowała nas w taki sposób, że chcemy iść dzisiaj za Jezusem. To zawsze warto świętować.

Zawodność planów ludzkich

W ostatnim czasie w niedzielnym drugim czytaniu czytamy list św. Jakuba. Jest tam wiele ciekawych wątków – bardziej i mniej znanych. Modląc się dzisiaj tym listem, moją uwagę zwrócił fragment, któremu nadano umowny tytuł „Zawodność planów ludzkich” (Jk 4, 13-17):

 

Teraz wy, którzy mówicie: «Dziś albo jutro udamy się do tego oto miasta i spędzimy tam rok, będziemy uprawiać handel i osiągniemy zyski», wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika. Zamiast tego powinniście mówić: «Jeżeli Pan zechce, i będziemy żyli, zrobimy to lub owo». Teraz zaś chełpicie się w swej wyniosłości. Każda taka chełpliwość jest przewrotna. Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy. 

Człowiek po 2020 roku nie może obok tych słów przejść obojętnie. W pandemii wielu z nas straciło bliskich, pracę, pieniądze, ale wydaje mi się, że wszyscy, co do jednego, straciliśmy nasze plany. Okazało się, że w XXI wieku nie wszystko umiemy przewidzieć, nie ze wszystkim umiemy sobie poradzić. Pewnie na krótki czas, ale jednak, nauczyliśmy się trochę pokory wobec nieznanej przyszłości. 

Wczoraj dowiedziałam się, że po bardzo krótkiej chorobie, trwającej zaledwie 3 miesiące, zmarł mój wujek z dalszej rodziny. W jednej chwili zawodne okazały się plany nie tylko jego, ale jego rodziny, przyjaciół, współpracowników… Na śmierć nigdy nikt nie jest gotowy. Trudno w takim momencie nie zadumać się nad kruchością życia.

W języku hiszpańskim często używa się zwrotu „hasta mañana” (do jutra), dodając do niego „si Dios quiere” (jeśli Bóg zechce). Bardzo lubię tę formę, bo uświadamia mi, że choć mam milion planów na jutro, za miesiąc i pół roku, z których realizacją wiecznie się nie wyrabiam, to jednak ostatecznie życie nie jest w moich rękach i jedyne co mogę, to zaufać Temu, który posiada je w całości. On ogarnia całość, więc ja mogę zająć się byciem tu i teraz.

10 lat później…

Przeczytałam dzisiaj historię 19-letniego Szymona, który wyruszył z Polski do Watykanu w pielgrzymce bez pieniędzy. Mówił, że spotkała go taka ludzka życzliwość, że choć czasem spał na przystankach, to czasem też jadał jak król. Przypomniało mi to o historiach Kingi Choszcz, której opowieści inspirowały mnie do wyruszenia w moją podróż. Dzisiaj mija dokładnie 10 lat od kiedy wsiadłam w samolot i napisałam na FB: „Lecę, lecę, lecę :)”. Wylądowałam na Kenii, gdzie spędziłam 11 zmieniających życie miesięcy i napisałam o tym prawie 130 wpisów. Zachęcam dziś do ich lektury, bo to są niesamowite historie niesamowitych ludzi. Czasem bardzo śmiesznych, czasem dramatycznie smutnych, a czasem po prostu ludzkich, które pokazują, że jednak więcej nas łączy niż dzieli. Możecie zacząć lekturę tutaj (niestety trzeba je czytać od końca, jak to na blogu 😉 – kolejne wpisy klikając strzałką w prawo).

W moją pielgrzymkę po afrykańskiej ziemi też ruszyłam w pewien sposób bez pieniędzy, ale wiem dokładnie kto wspierał mnie na tej drodze. Co miesiąc ponad 30 znajomych wspomagało mnie finansowo, abym miała co jeść i mogła zapłacić tym, którzy mnie gościli. Ich hojność pozwoliła na to, że w każdym miejscu, które opuszczałam, pozostawiałam jeszcze ofiarę, z nadzieją, że wzmocni dobre dzieła, których byłam świadkiem. 

Dzisiaj wiem, że nie byłabym tym samym człowiekiem gdyby nie moja afrykańska przygoda. W dużej mierze to ona ukształtowała moje serce, które chce każdego innego przyjąć, takiego jakim jest i próbować zrozumieć co ukształtowało tę inność. Jestem dziś stokrotnie wdzięczna Bogu i każdemu, kto był tam ze mną osobiście i duchowo. Każdemu życzę takiej pielgrzymki!

© 2024 Spojrzenie Serca

Theme by Anders NorenUp ↑