Dwudziesty czwarty dzień Wielkiego Postu. Trzydziesty dzień wojny. Zwiastowanie Maryi.

Z każdym dniem, w którym zaraz za naszym płotem umierają niewinni ludzie, a miasta zrównywane są z ziemią, staje się dniem walki o miłość w sercu. O to, by patrząc na to, wciąż błogosławić, a nie złorzeczyć; by kochać, a nie nienawidzić; by zwyciężył szacunek, a nie pogarda. Ostatnio coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że łatwo wybaczać zmarłym dyktatorom i równie łatwo żyjącym życzyć śmierci. Dlatego potrzeba dużo łaski żeby zobaczyć jaka jest w tym wszystkim perspektywa Boża. Nic lepiej niż dzisiejsze święto nie obrazuje tego, jaka jest Jego odpowiedź na okrucieństwo, niesprawiedliwość i przemoc. Jego odpowiedzią jest wcielenie. Jego odpowiedzią jest umrzeć za każdego bez wyjątku. 

Nie jestem wielką fanką „zawierzeń”, ale dzisiejszy akt papieża przypomniał mi o tym, że wiara polega dzisiaj na nie utraceniu nadziei, że każdy może się nawrócić i wybrać dobro. Każdy, czyli przede wszystkim ja. Jeśli ocalę moje serce od nienawiści i pogardy, a skupię się na tym, by kochać tych, których Bóg postawił na mojej drodze, to świat będzie o tyle właśnie piękniejszy. I to jest bardzo dobra nowina.

Patrzę dzisiaj na tę odważną młodą dziewczynę, która miała wszelkie prawo czuć się zagubiona i zdezorientowana, a jednak wybrała pójście w ciemno za szalonym Bożym planem. Mogła bać się niewiadomej przyszłości i całkiem prawdopodobnego ukamienowania, a jednak zdecydowała się zaufać. W każdym z nas też toczy się walka – czasem o wielkie życiowe decyzje, a czasem o zwykłe codzienne postawy wobec tego, co przeczytamy w nagłówkach serwisów informacyjnych.

Chroń nas, Panie, od pogardy. Przed nienawiścią strzeż nas, Boże.

Obraz zwiastowania by Mateusz Orłowski SJ. Zachwycający! Nieprawdaż?