Dzisiejsza Ewangelia jest jedną z tych, które bardzo lubię. Z jednej strony jest to piękny przykład tego jak w Ewangelii Marka postrzegani są uczniowie, którym Jezus ciągle wypomina brak wiary i tępotę umysłu, a z drugiej strony mam wrażenie, że doskonale oddaje on sytuację człowieka nieustannie zajętego nie tym, co trzeba. Jezus z wyrzutem kieruje do Apostołów pytanie: „Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?”. Mam wrażenie, że doskonale rozumiem ten zawód w Jego głosie, bo przecież tyle razy udowodnił już, że panuje nad każdym aspektem tego świata, a tu znowu musi przypominać o tej oczywistości. Nie trudno jednak nie wczuć się równocześnie w to, co przeżywają uczniowie, bo tu i teraz zabrakło im chleba, więc zapewne trzeba znaleźć winnych tej sytuacji i spróbować poszukać racjonalnego rozwiązania. Wydaje się jednak, że tego, czego zabrakło im bardziej niż chleba, była perspektywa. Jakby choć na chwilę złapali dystans, to zobaczyliby jak absurdalna jest troska o cokolwiek kiedy Jezus jest przy nich.

W ostatnim czasie sesji i zaliczeń na studiach miałam okazję przeczytać kilka inspirujących myśli Karla Rahnera z „Podstawowego Wykładu Wiary„. Pisał on dużo właśnie o transcendentnej perspektywie człowieka, która często ginie w chaosie codziennych obowiązków, trosk i przyjemności, a przecież stanowi podstawę naszej egzystencji. Rahner pisze o ludziach, którzy zatopieni w materialnej rzeczywistości nie dopuszczają do siebie myśli o tym, co ją przekracza, ale też o tych, którzy zdają sobie sprawę z tego, że najważniejsze pytania egzystencjalne wymagają jakiejś odpowiedzi, ale przekonani są, że jej nie znajdą i ostatecznie przyznają, że w związku z tym wszystko co robią nie ma większego sensu. Tragizm takiej sytuacji budzi we mnie ogromne pokłady współczucia, ale też przypomina o tym, że stawianie pytań i szukanie odpowiedzi powinno być priorytetem i nie mogę go zostawiać na chwilę kiedy w końcu znajdzie się czas. Rahner pisze też o tym, że człowiek jest bytem nieskończonego horyzontu i im więcej odpowiedzi znajduje, tym bardziej ten horyzont się oddala. Każda odpowiedź jest zawsze początkiem nowego pytania. To zła wiadomość dla tych, którzy chcieliby w końcu dojść do poznania wszystkiego i móc ogłosić, że znaleźli, ale to bardzo dobra nowina dla tych, którzy zafacynowani odkrywaniem coraz to nowych terenów życia, nieustannie wpadają w zachwyt nad tym co nadal niepojęte. 

Jutro rozpoczynamy Wielki Post. To czas ważny, który pewnie większość z nas chciałaby dobrze wkorzystać na przygotowanie się do świętowania Zmartwychwstania. Czy to nie właśnie teraz jest najlepszy moment, żeby szykować swoje serce do wieczności i odkrywać transcendencję w swoim życiu? A jednak mam wrażenie, że zbyt często staje się to czas postanowień o tym czego robić będę więcej, a czego mniej; co będę jeść i czego nie będę pić; co będę czytać i czego nie będę oglądać. Tymczasem może chodzi właśnie o to, żeby znaleźć czas na spokojne złapanie perspektywy wieczności i odkrycie, że zajmowanie się chlebami jest może ważne i potrzebne, ale tylko przez chwilę naszego dnia. Reszta niech będzie wypełniona tęsknotą za Nim i wiecznością oraz stawianiem pytań o to, co przekracza codzienną rzeczywistość. Nie zawsze po to, żeby znaleźć odpowiedzi, ale czasem po to tylko, żeby wpaść w zachwyt nad tym co niepojęte.

Jeśli szukacie konkretnych inspiracji, to zapraszam na kolejny cykl z The Chosen na Modlitwie w Drodze. Ten serial wiele razy pozwolił mi zmienić patrzenie i poszerzyć swój horyzont o kolejne pytania. Może i Wam posłuży 🙂