Osiemnasty dzień Wielkiego Postu. Dwudziesty czwarty dzień wojny. Uroczystość św. Józefa.

Dzisiaj na wykładzie z filozofii Gottfried Leibniz i jego słynne zdanie, że „żyjemy w najlepszym z możliwych światów”, bo Bóg mógł stworzyć tylko coś najdoskonalszego. Czemu więc nie zlikwidował zła i cierpienia? Bo wraz z nimi ze świata musiałoby zniknąć również jakieś dobro i bilans ostatecznie okazałby się mniej doskonały. Wolna wola kosztuje nas wiele błędnych wyborów, ale jej brak byłby jednocześnie pozbawieniem nas miłości. Czy zatem świat z tą wojną jest lepszym światem niż bez tej wojny? Zdanie to brzmi przerażająco, ale jednak nie mogę powiedzieć, że nic za tym nie przemawia.

Gdyby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że Polska przyjmie 2 mln uchodźców, otworzy dla nich swoje domy i ponad podziałami rzuci się do pomocy, to z pewnością bym w to nie uwierzyła. Gdyby ktoś powiedział, że świat choć na chwilę oderwie się od swojego buisiness as usual i stanie w obronie słabszego, to miałabym do tego wiele dystansu. Gdyby ktoś powiedział, że były komik, jako polityk, może stać się wzorem dla światowych przewódców w zaledwie tydzień, pokazując, że prawdziwy lider jest blisko ludzi i nie zostawia ich w potrzebie, miałabym wątpliwości. Ta wojna jest z pewnością jednym z najtragiczniejszych do tej pory wydarzeniem XXI wieku. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20)

Dzisiejszy patron przywołał w mojej głowie inne tragiczne wydarzenia z przeszłości – rzeź niewiniątek. Herod owładnięty rządzą władzy i zazdrością postanowił wymordować wszystkie dzieci do lat dwóch. Bóg z całą pewnością nie chciał śmierci żadnego z nich, a jednak nie powstrzymał tych, którzy udali się, by wykonać okrutny rozkaz. Dzisiaj też nie ma zamiaru w cudowny sposób powstrzymywać bomb Putina, ale możemy być pewni, że bohaterstwo małych Ukraińców nie pozostanie bezowocne, bo obudziło już miliony serc, które gotowe są wyjść ze swoich stref komfortu, by podzielić się miłością. Dwa tysiące lat temu Józef uratował Syna Bożego uciekając w środku nocy do Egiptu i dzięki temu mógł wypełnić się plan zbawienia. Nie wiemy jeszcze jak potoczą się dalsze losy Ukrainy i świata, ale wierzę, że ukraińskie dzieci bawiące się dzisiaj na naszych ulicach mają w sobie coś z małego Jezusa. Obyśmy je przyjęli jak małych Bożych posłańców.