Ostatni tydzień był dla mnie przebogaty w inspiracje muzyczne. W końcu ukazał się długo oczekiwany album Kwiatu Jabłoni o tytule Pokaz Slajdów. Jest on taką kopalnią przemyśleń, emocji, zaskoczeń i odkryć, że o wielu piosenkach będę chciała jeszcze napisać. Jest jednak coś poza piosenkami, co mnie bardzo wzruszyło i czym dzisiaj chciałam się podzielić. W przedsprzedaży można było kupić płytę ze specjalnymi dodatkami i właśnie taka dotarła do mnie w czwartek wieczorem. Okazało się, że na tej wyjątkowej płycie przed każdym utworem znajdują się nagrania z osobistych dyktafonów Kasi i Jacka z czasów dwuletniego przygotowywania albumu. To krótkie fragmenty prób, nucenia, często jeszcze fałszujące i niedoskonałe, które moim zdaniem są czymś o wiele cenniejszym niż gotowe utwory wielokrotnie poprawiane, dopracowywane i sprawdzane w każdej nutce. Oni dali nam na tej płycie kawałek swojego serca i duszy. Podzielili się czymś absolutnie nietypowym w dzisiejszym świecie – niedoskonałością i słabością. Taka wrażliwość jest mi bardzo bliska i myślę o niej z ogromną wdzięcznością.
Kiedyś na swoich rekolekcjach odkryłam, że dzielenie się tym, co słabe jest oznaką wewnętrznej siły. Obrazem, który wtedy mi towarzyszył, była niezapominajka, która na zewnątrz pokazuje swoje delikatne kwiatki, a pod ziemią ma mocne i rozległe korzenie, dostarczające jej życiowych soków. O ileż piękniejszy byłby świat gdyby każdy w przekonaniu o swojej ogromnej wartości, potrafił w prostocie pokazywać innym też to, co niedoskonałe i kruche? Czymś zupełnie przeciwnym jest postawa, która zdecydowanie w świecie dominuje – to próba ukrycia swoich słabości i pokazania na zewnątrz siły. Przedstawia to obraz jeża, który wystawia swoje kolce i gotów jest (nawet jeśli nie intencjonalnie) poranić wszystkich wokół, żeby chronić swój miękki brzuszek. W większej skali właśnie to rodzi wojny i konflikty, które nieustannie dzieją się na naszych oczach i niszczą to, co dobre i piękne. Tak bardzo chciałoby się coś zrobić, a jednak okazuje się, że pozostaje nam bezsilność i stwierdzenie, że możemy się tylko (?!) modlić.
I tu z pomocą przychodzi kolejne muzyczne odkrycie ostatnich dni – przepiękna piosenka, i zarazem modlitwa o pokój, stworzona przez osoby, które same w sobie są dla mnie inspiracją. Dominik Dubiel SJ od lat nie tylko swoją muzyką, ale również pisaniem, przybliża mnie do Boga, pokazując Go jako tego, który kocha każdego i zawsze łączy a nie dzieli. Anię Weber natomiast znam z zupełnie innych zakątków internetu (o czym więcej za chwilę). Stworzyli oni niesamowicie wzruszającą aranżację wokół psalmów 122 i 62. Słuchając tego kolejny raz, nabieram coraz większego przekonania, że to właśnie nasza bezsilność i słabość robią miejsce dla wszechmocnego Boga, który może poruszyć serca nawet najbardziej zatwardziałych agresorów. „Proście o pokój dla Jeruzalem. Niech żyją w pokoju, którzy Cię miłują”…
Anię Weber poznałam przed laty, oglądając kanał Mama Lama, w który wkręciłam się już nawet nie pamiętam kiedy. Razem z Olą Woźniak w tak piękny sposób ze sobą rozmawiały, że nie przeszkadzały mi tematy o macierzyństwie, które zasadniczo nie są mi ani specjalnie bliskie ani potrzebne. Z ciekawością jednak śledziłam kolejne wątki i z bardzo szerokim uśmiechem obejrzałam jeden z końcowych odcinków, w którym tłumaczą, że ich życie zbudowane jest na Jezusie i to daje im siły każdego dnia. Choć przez poprzednie kilka sezonów nie padało nic o Panu Bogu, to Ducha Świętego dało się wyczuć na każdym kroku. W ten sam naturalny i niewymuszony sposób opowiadają o tym jak wiarę przekazują swoim dzieciom. Kto nie zna, bardzo polecam 🙂
Dodaj komentarz