Jak się pracuje w szkole, to się kocha wakacje. Bez wakacji nie da się przetrwać. Z drugiej strony dobrze, że kiedyś się kończą, bo gdyby miały trwać wiecznie, to byśmy byli wykończeni ciągłym odpoczywaniem. Potrzebujemy szaleństwa, podróży, leniuchowania i bezczynności, ale potrzebujemy też rutyny, zwyczajności, solidnej pracy i zaangażowania. Idealnie jeśli umiemy znaleźć balans między jednym a drugim i jeśli potrafimy być tu i teraz w tym, co jest nam dane w konkretnym momencie. W tym roku miałam ogromne szczęście cały miesiąc spędzić na rekolekcjach w milczeniu. To był niezwykły czas uważności i spotykania się na poziomie głębi z Bogiem i samym sobą, którego nie da się osiągnąć wśród codziennego zabiegania, ale przecież nie można cały czas być na rekolekcjach i właśnie po to one są, by ich owoce było widać w życiu. Dobrze więc mi być tu gdzie teraz mam być – u progu nowego roku szkolnego.
W wakacje po raz kolejny udało mi się też poprowadzić rekolekcje fotograficzne, które są moją wielką radością. Jeśli chcecie coś więcej o nich poczytać, to niedawno ukazał się o nich artykuł na jezuici.pl. Wśród różnych zaleceń, które otrzymują na nich rekolektanci, jest sugestia, by nie próbować aparatem „uchwycić chwili”. Kiedy na rekolekcjach pojawia się coś, co sprawia, że boimy się stracić odpowiedni moment, to zwykle jest to zaproszenie do tego, żeby w nim trwać, a nie go uwieczniać. W czasach kiedy każdy ma aparat fotograficzny w kieszeni, pewnie warto tę zasadę zastosować też w codziennieści. Ostatecznie możemy przecież dojść do wniosku, że każda chwila jest wyjątkowa, jeśli odpowiednio do niej podejdziemy. W każdej warto być na sto procent, nie będąc jednocześnie myślami gdzieś indziej. niby proste, a jakże trudne do wykonania.
Rozpoczynając nowy rok szkolny, nie mogę nie myśleć o tym, że to już ostatni rok z moją wychowawczą klasą. Co chwilę będziemy przeżywać coś „po raz ostatni” i może wiele razy będzie mi żal, że to się nie powtórzy (im pewnie mniej będzie żal ;)), a jednak przecież taka kolej rzeczy i przecież dobrze, że już zaraz wyruszą w daleki świat, by spełniać swoje marzenia. „Wszystko ma swój czas”, cytując Koheleta. Oby to był dobry rok, który złożony z tych małych ostatnich momentów stworzy, układankę, która będzie wsparciem na szerokich wodach w przyszłości.
Chwila nie jest po to by trwać, ale po to, by bystro mknąć ku kolejnej, która przynosi swoje radości, trudności i wyzwania. Paradoksalnie, im mniej będziemy próbowali ją zatrzymać, tym pełniej ją przeżyjemy. Chyba na tym polega pełnia życia.
Jestem nauczycielem po rocznym urlopie. Najpierw nie mogłam się „nachapać”, chciałam robić na raz trzy rzeczy. Pod koniec delektowałam się jedną i to hył najlepszy czas. Być tu u teraz, wystarczy. Serdecznie pozdrawiam