Już dzisiaj kardynałowie zbierają się, by wkrótce dokonać najważniejszego wyboru, który raz na kilkanaście lat staje przed Kościołem i który określi kierunek jego rozwoju na najbliższe dekady. Czy decyzja ta zostanie podjęta pod wpływem Ducha Świętego? Nie mam wątpliwości. Czy kardynałowie będą kierować się czasem partykularnymi interesami, próbując przeforsować swoją wizję Kościoła? Owszem, z pewnością. Można by pomyśleć, że perspektywy te się wykluczają, a jednak tak właśnie wygląda współpraca Boga i człowieka od samego początku stworzenia. Nasza Biblia nie spadła nam z nieba, ale została spisana przez ludzi, którzy byli przedstawicielami swoich czasów, zakorzenieni w kulturze, ze swoimi historiami, nadziejami i światopoglądem. A jednak wierzymy, że Duch Święty działał w nich z całą swą mocą i nazywamy to natchnieniem. Podobnie w Dziejach Apostoskich widzimy jak Apostołowie nie mają zawsze pełnej jasności na temat tego jaką podjąć decyzję. Muszą szukać, rozeznawać, konsultować i potem żyć z niepewnością czy może jednak nie wybrali źle. W tym jednak jest całe piękno bycia stworzeniem, które dostało tyle wolności i odpowiedzialności, że może z samym Stwórcą współpracować. 

Czasami bywa tak, że ta złożona rzeczywistość jest znacznie trudniejsza dla tych, którzy te decyzje przyjmują, niż dla tych co je podejmują. Łatwiej bowiem z najepszymi intencjami zabrać się za proces wsłuchiwania się w głos Boga, niż zaufać, że ten mój bliźni (nie daj Boże przełożony) rzeczywiście nie kierował się swoimi lękami, interesami, uprzedzeniami i niedojrzałością. A przecież właśnie tak mogło być! Warto wtedy mieć w głowie złotą zasadę mówiącą: „Bogu nie zawsze podobają się decyzje przełożonych, ale zawsze podoba Mu się, kiedy w posłuszeństwie je wypełniamy”. 

Myśląc o kolejnym papieżu, jak pewnie każdy, mam swoje nadzieje i obawy. Osobiście wolałabym, żeby kolejny pontyfikat był kontynuacją franciszkowej wrażliwości, czułości i otwartości. Może jednak być zupełnie odwrotnie i przyjdzie mi mierzyć się z decyzjami, które nie będą po mojej myśli i wypowiedziami, z którymi po ludzku nie będę się zgadzać. Nie przestanę jednak wierzyć, że ktokolwiek zasiądzie na stolicy Piotrowej, będzie miał mandat z Góry, bo to, co dziać się będzie za chwilę za zamkniętymi drzwiami konklawe, to nie demokratyczne wybory wprawnego polityka, który przekona do siebie większość, ale inspirowany powiewem Ducha Świętego tajemniczy proces współpracy stworzeń ze swoim Stwórcą. Kardynałowie w tym procesie pozostają ludźmi, więc nasza modlitwa należy im się jak psu buda. Ja nie zamierzam ich w tym zawieść!